sobota, 28 listopada 2015

wz.35 "Ur." - Dziadek do pancernych orzechów

W roku 1935 został wprowadzony w życie program modernizacji Wojska Polskiego. Był on wymuszony wysiłkiem zbrojeniowym naszych sąsiadów, czyli III Rzeszy i ZSRR. Jednym z ważniejszych punktów reformy, była broń przeciwpancerna. Ponieważ potencjalni agresorzy rozbudowywali swoje armie o czołgi i pojazdy opancerzone, stało się koniecznym aby Wojsko Polskie na niższym szczeblu taktycznym, jak kompanie piechoty i plutony kawalerii, dysponowały środkami zapobiegawczymi. Do tej pory Polska nie dysponowała żadną wyspecjalizowaną bronią przeciwpancerną, a we wrześniu `39 główną rolę odgrywały działka i działa polskiej artylerii. 1 sierpnia 1935 roku, na mocy uchwały Komitetu do Spraw Uzbrojenia i Sprzętu, podjęto decyzję o przyjęciu na stan armii polskiej karabinu przeciwpancernego wzór 35.

Karabin przeciwpancerny wzór 1935 Ur.


Historia tej broni zaczyna się w 1929 roku w Niemczech. Hermann Gerlich pracował nad pociskiem obdarzonym wysoką prędkością początkową, Chciał wynaleźć broń specjalnie do polowań na afrykańskich równinach. W trakcie prób z karabinem Halger okazało się, że pocisk może być stosowany w celach militarnych, mianowicie przebijał stalowe płyty.

poniedziałek, 23 listopada 2015

Tirpitz - Ostatni pancernik Führera

"Tirpitz" - największy pancernik III rzeszy i najcięższy jaki widziała Europa do dziś. Ten olbrzym był bliźniaczą jednostka "Bismarcka", wypierał jednak 500 t wody więcej od swojego "brata". Hitler nazwał ten okręt "Dumą Kriegsmariene", jednak nie wziął on udziału w ani jednym morskim starciu, a salwę w stronę wroga z głównych baterii oddał jedynie dwa razy. Adolf Hitler chciał uzyskać panowanie na morzach i oceanach dzięki flocie takich właśnie pancerników. Jak się okazało zbudowano tylko dwa okręty typu Bismarck i obu nie udało się przetrwać wojny.

Pancernik "Tirpitz" nieopodal portu Wilhelmshaven.


piątek, 13 listopada 2015

Niedźwiedź Wojtek - Kolega z wojska

Dziś historia jednym dobrze znana, dla innych w ogóle - a wręcz nieprawdopodobna.
Historia Wojtka zaczęła się dla niego równie tragicznie, jak dla jego późniejszych towarzyszy.
Kiedy 22 czerwca 1941 roku III Rzesza zaatakowała ZSRR, Sowieci automatycznie stali się sprzymierzeńcem mocarstw zachodnich. 14 sierpnia 1941 roku podpisano umowę wojskową, na mocy której zaczęto formować Wojsko Polskie na wschodzie, jego dowódcą stał się generał Władysław Anders. Żołnierzom, oczywiście tym którzy przeżyli sowiecką kaźnie po 39, udzielono "amnestii".  Wszyscy chcący walczyć pod polskim sztandarem ściągali z łagrów, więzień i miejsc zesłania do Tatiszczewa, gdzie rozlokowano formujące się oddziały polskie. 
Okazało się jednak, iż są problemy w zaopatrzeniu Polaków w żywność.18 marca 1942 roku gen. Anders na spotkaniu ze Stalinem poruszył kwestię ewakuacji wojsk polskich do Iranu, ten zgodził się bez wahania. Do listopada 1942 roku Rosję opuściło 78,5 tysiąca żołnierzy i 37 tysięcy cywilów polskich.

Mały niedźwiadek Wojtek i polscy oficerowie. Syria 1942.


W tym samym czasie kiedy tworzyło się wojsko polskie na świat przyszedł mały niedźwiadek. Urodził się na przełomie 1941 i 1942 w jednej z perskich jaskiń. Miś spędził pierwsze miesiące swego życia w ciemnej pieczarze, tuląc się do miękkiego futra matki. Niestety szczęśliwe dni nie trwały zbyt długo. Wkrótce w jaskini zjawili się myśliwi i zastrzelili niedźwiedzicę.

sobota, 7 listopada 2015

Gaz bojowy - Śmierć w okopach

Broń chemiczna, lub jak kto woli gazy bojowe, na szeroką skalę były stosowane w trakcie walk pierwszej wojny światowej. Zaskakujący jest jednak fakt, iż po raz pierwszy broni chemicznej użyto w 256 roku. W III wieku naszej ery perskie wojska Szapura I oblegały rzymską twierdzę Dura-Europos, leżącą nad Eufratem, na terenach dzisiejszej Syrii. Persowie specjalizowali się w sztuce zdobywania miast. Ich tajemnicą były podkopy. Żołnierze drążyli tunele pod murami obronnymi by je w ten sposób zawalić.
Rzymski garnizon stał w najwyższej gotowości, od kilku dni było słychać pracujących pod ziemią Persów. Legioniści dostali rozkaz wykopania własnego tunelu i "przechwycenia" napastnika. Około 20 Rzymian stało u wejścia do sztolni. Na komendę ruszyli w czeluści wykopu. Tunel biegł początkowo łagodnym spadem, co kilka kroków trzeba było omijać drewniany stempel podpierający niewysoką powałę. Po przebyciu około 20 metrów tunel się kończył, żołnierze przykucnęli i chwile nasłuchiwali. Persowie byli pod nimi, w tej sytuacji zaczęli przebijać się prawie pionowo w dół, by doprowadzić do przecięcia się tuneli. Korytarz miał niecałe 2 metry szerokości, więc prace szły mozolnie. W końcu cześć podłogi runęła w dół tworząc zejście do perskiego podkopu. Nagle w ich stronę buchnęły kłęby dymu. Rzymianie nie zdążyli zawrócić, w ciągu kilku sekund stracili przytomność, śmierć nastąpiła chwilę później. Persowie słysząc jak legioniści zaczynają się przebijać zastawili na nich pułapkę. Rozpalili ogień i rzucili do niego bitum oraz siarkę, dzięki różnicy wysokości duszący gaz uniósł się w stronę Rzymian, zmieniając się w ich płucach w żrący kwas.    

Szczątki zagazowanego legionisty rzymskiego wydobyte przez archeologów. Obrońca twierdzy Dura-Europos padł ofiarą "Perskiego Gazu" w 256 roku ne.


Czym jest jednak 20 rzymskich legionistów w porównaniu z setkami tysięcy zagazowanych żołnierzy w trakcie Wielkiej Wojny. Kiedy "Perski Gaz" został już dawno zapomniany, na pomysł by zastosować opary chemiczne jako broń masowego rażenia wpadli Niemcy.